29 grudnia 2017r. - 1 stycznia 2018r.
Mój
ulubiony sposób witania Nowego Roku to spacer pod gwiazdami na łonie
natury z dala od cywilizacji. W rok 2017 wszedłem nad brzegiem
Bałtyku słuchając szumu fal, natomiast ten 2018r. chciałem
przywitać w tatrzańskiej dolinie. Jak każdy wie nie ma tu mowy o
spontanicznym wyjeździe z powodu popularności jaką się cieszy ten
region szczególnie w okresie świąt i sylwestra. Nocleg w
Kościelisku zarezerwowałem w połowie sierpnia i był to już
ostatni moment na decyzję. Wybraliśmy niewielki apartament
usytuowany w zaciszu, tuż przy lesie, kilkaset metrów od wejścia
do doliny kościeliskiej. Pokój z aneksem kuchennym spełnił
wszelkie nasze oczekiwania, a rewelacyjne położenie okazało się
miłym bonusem.
Nasz
pobyt rozpoczęliśmy od pierwszego w tym roku szusowania na stokach
Polany Szymoszkowej. Daleko temu ośrodkowi do alpejskich stoków,
ale i tutaj można pojeździć odczuwając satysfakcję na
zakończenie dnia. Szczególnie wieczorem z godziny na godzinę stok
pustoszał dając coraz więcej frajdy z jeżdżenia na białym
świeżym puchu. Nie mógłbym pominąć drobnego niesmaku
spowodowanego koniecznością wypicia grzanego wina z papierowego
kubka.
Nadal
z optymizmem czekam na zmianę myśli przewodniej pielęgnowanej
przez rodzimą branżę turystyczną z „Turysta weźmie wszystko”,
na „Zaskoczmy mile turystę”.
Piękną
zimową aurę wykorzystaliśmy na spacer Doliną Kościeliską do
schroniska na Hali Ornak. Ten sześciokilometrowy spacer w scenerii
niczym z bajki „Królowa śniegu” uwolnił ogromne zasoby
endorfin wprowadzając nas niemalże w stan euforii. Warto zabrać ze
sobą termosik z herbatą i drobną przekąskę uwalniając w ten
sposób od konieczności stania w schronisku w kolejce. Wybór Doliny
Kościeliskiej nie był przypadkowy, lecz spowodowany stosunkowo
najmniejszym oblężeniem przez turystów.
Przypadkowo
odkryliśmy, że tuż pod oknami naszego apartamentu przebiega pętla
trzykilometrowej trasy biegowej. Krótki rekonesans w Internecie i
trafiliśmy do wypożyczalni sprzętu. Nie wahaliśmy się nawet
przez moment, dwuminutowy instruktarz pozwolił na sprawne poruszanie
się po trasie. Pomimo tego, że okazało się, iż pokonany dystans
jest wprost proporcjonalny do wylanego potu to od pierwszego
szurnięcia nartą polubiliśmy ten sport. Na pewno będziemy szukali
kolejnych wyzwań narciarstwa biegowego.
Nasz
wyjazd nie byłby kompletny, gdybyśmy nie odwiedzili Term
Chochołowskich, w których skupiliśmy się jedynie na strefie saun.
Ten relaks, odpoczynek i profesjonalne seanse naparzania należały
się nam po wysiłku włożonym w biegi na nartach. Termy utrzymują
góralski klimat i doskonale wpisują w atmosferę Tatr.
Nigdy
bym się nie spodziewał, że najwięcej emocji i radości przysporzy
nam spacer po Krupówkach. Zaczęło się banalnie od poszukiwania
miejsca parkingowego, co w szczycie zakopiańskiego sezonu nie jest
łatwe. Po wyjściu z auta pierwsze kroki skierowaliśmy do znanej
nam od lat smażalni placków ziemniaczanych. Konsumpcja pod chmurką
i spacer w górę Krupówek w poszukiwaniu choinki. W połowie ulicy
napotkaliśmy imponujących rozmiarów drzewko pod którym siedział
zdezorientowany pies. Jego sposób na życie polegał na żebraniu
jedzenia od turystów. Do perfekcji wytrenował minę biedaczka, co
jak sami widzieliśmy na własne oczy opłaciło mu się. Nie musiał
długo czekać na chętnych do podzielenia się z nim strawą. Po
krótkim zapoznaniu kontynuowaliśmy spacer. Wracając po prawie
dwóch godzinach zauważyliśmy, że wokół choinki wymienili się
wszyscy turyści, pozostał tylko ten sam wystraszony i zagubiony
piesek. Zaczęła w nas dojrzewać myśl o zabraniu go do domu.
Impulsem decydującym był chłopak, który stwierdził, że włóczęga
od kilku dni kręci się wokół choinki z większym lub mniejszym
powodzeniem wyłudzając posiłek. Ktoś inny wyciągnął telefon
postanawiając wezwać policję. Klamka zapadła pies pojechał z
nami do domu i został naszym nowym członkiem rodziny. Na pamiątkę
miejsca znalezienia dostał na imię Gazda.
Ileż śniegu...niesamowite krajobrazy. Kocham góry. Wspaniale witacie nowy rok, a historia z pieskiem mnie wzruszyła. Jesteście cudowni. Uratowaliście istotkę. Jestem pewna, że odwdzięczy się niesamowitą miłością. Bardzo serdecznie Was pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję ci bardzo za komentarz. Piesek wniósł w nasze życie tyle radości, jest bardzo kochany. Zadomowił się już na całego, jest bardzo rozbrykany i szybko się uczy.
OdpowiedzUsuńTakiej zimowej Doliny Kościeliska jeszcze nie widziałam! Mieszkam praktycznie przy wejściu do niej, muszę się wybrać zimą i sprawdzić czy rzeczywiście wygląda to tak wspaniale jak na fotkach
OdpowiedzUsuń