17 sierpnia 2018r.
Całe
wybrzeże Ligurii jest malownicze i bardzo urozmaicone, cudowne
nadmorskie miasteczka przyciągają turystów nie tylko z Włoch, ale
także z Europy i świata, ale to pięć miejscowości ukrytych pod
nazwą Cinque Terre działa jak prawdziwy magnes. Riomaggiore,
Manarola, Corniglia, Vernazza i Monterosso Al Mare mają w
sobie coś, co każe zmierzyć się z trudami dotarcia do nich po to,
aby w rezultacie oniemieć z zachwytu.
Przyjazd
do Cinque Terre samochodem to nawet nie wyzwanie, a raczej
szaleństwo. Skutecznie do tego zniechęcają nie tyle wysokie ceny
parkingów, co brak na nich jakiegokolwiek wolnego miejsca. W
szczycie sezonu nawet kilkugodzinne krążenie i instynkt myśliwego
nie gwarantują sukcesu. Fakt, że do każdego z miasteczek trzeba
dojechać z osobna i każdorazowo zmierzyć się z problemem potęguje
niewykonalność misji.
Idealnym,
sprawdzonym przeze mnie rozwiązaniem jest pozostawienie samochodu w
sąsiednim mieście La Specja lub Levanto i kontynuowanie podróży
pociągiem. Przekopując otchłanie internetu znalazłem darmowy
parking w La Specji przy Piazza d'Armi, gdzie dotarłem około
szóstej rano i zająłem przedostatnie miejsce. Po
dziesięciominutowym spacerze byliśmy już na dworcu kolejowym.
Polecam
zakup biletu Cinque Terre Card za 16 euro, który pozwala na
wielokrotne wsiadanie do pociągu na trasie La Specja – Levanto co
umożliwia zwiedzenie wszystkich miasteczek. Bilet dla Gazdy
kosztował nas 10 euro.
Nasze
zwiedzanie rozpoczęliśmy od Riomaggiore w którym z uwagi na
wczesną porę byliśmy prawie sami. Kolorowe domki wspinające się
na skały w świetle porannego słońca utwierdziły nas w
przekonaniu, że warto było wstać przed świtem, by doświadczyć
uroków Cinque Terre. Riomaggiore skromnie wciska się pomiędzy dwa
przeciwległe wzgórza, jakby starało się ukryć przed oczami
wścibskich turystów, a jedynie niewielki port u podnóża otwiera
je na morze. Poranną ciszą i budzeniem się miasteczka do życia
cieszyliśmy się tylko tu, ponieważ z każdym kolejnym pociągiem
dowożącym turystów robiło się coraz gwarniej.
Po
kilku minutach jazdy wysiedliśmy na kolejnej małej stacji w
Manaroli. Tutaj dla odmiany do portu prowadzi wizytowy deptak który
jest na przemian przeplatany restauracjami i sklepami z pamiątkami.
Kolorowe domki wdrapują się na skały, a przy porcie oblepiają
niemal cały klif. Krótki spacer ścieżką po prawej stronie klifu
otwiera panoramę na port i w całej okazałości prezentuje urok
tego miasteczka. Zauroczeni zastanym obrazkiem na koniec zwiedzania
Cinque Terre postanowiliśmy wrócić tu, by w ciepłym świetle
wieczornego słońca ponownie utrwalić na zdjęciu ten piękny
widok.
Trzecia
z kolei Corniglia różni się od pozostałych tym, że nie ma
dostępu do morza i tym samym portu. W całości położona jest na
klifie, a jej wąskie uliczki wijące się pomiędzy małymi domkami
wspinają się pod górę tylko po to, by za zakrętem ostro opadać
w dół. Corniglia nawet bez portu nie ustępuje urokiem pozostałym
siostrom, może nawet łatwiej znaleźć tu ustronny zakątek na
odpoczynek.
Mając
już w pamięci trzy zwiedzone miasteczka Cinque Terre i będąc nimi
oczarowani przed wizytą w kolejnym poprzeczka została zawieszona
bardzo wysoko. Vernazza stanęła jednak na wysokości zadania
dorównując urokiem pozostałym. Kolorowe domy kaskadowo spływają
tu ze wzgórza i docierają do urokliwego i małego portu. Tuż przy
samej wodzie stoi dość duży, w odniesieniu do rozmiarów
miasteczka, kościół. Koniecznie trzeba wejść na ścieżkę za
nim, wspinającą się w górę. Po przejściu kilkuset metrów
ukazała się nam panorama całej Vernazzy niczym z widokówki. Tutaj
nie dociera tylu turystów i w spokoju można cieszyć się tym
miejscem. Ten obrazek również należy zostawić sobie na
popołudniowy czas, aby mieć słońce za plecami.
Wszystkie
cztery z pięciu miasteczek warte są wyprawy na drugi koniec Europy,
pokonania upałów i zmierzenia się z licznymi rzeszami turystów. W
mojej subiektywnej opinii nie zasługuje na to Monterosso Al Mare
odbiegające znacznie od szablonu Cinque Terre. Problem nie tkwi w
braku szablonowości lecz w infrastrukturze dostosowanej do masowej
turystyki. W oczy rzucają się dwie niemałe plaże wypełnione do
ostatniego centymetra rzędami leżaków i parasoli, które rozdziela
parking upchany samochodami.
Nie
sposób nie zauważyć uroków tego miasteczka, które nie wspina się
już tak po klifach jak poprzednie, lecz trudno mu dorównać
sąsiadkom. Być może inaczej bym go odebrał, gdybym to tu właśnie
rozpoczął zwiedzanie.
Cinque
Terre ma niezwykły potencjał romantyzmu, jednakże w sezonie letnim
liczba romantyków na metr kwadratowy jest zdecydowanie zbyt duża,
aby gdziekolwiek cieszyć się chwilą tylko we dwoje.
Spędziliśmy
tu czas os świtu do zmroku i wyjechaliśmy zachwyceni, pełni
wrażeń. Gazda uznał, że nie jest to jego miejsce na ziemi, ale
dzielnie dał rady dopisując nam kroku. W psim świecie nie
rozniesie się jednak wieść jakoby Cinque Terre było idealną
destynacją na wakacje.
Zaprszam również na:
Włochy – dwa oblicza wakacji w Ligurii