24 - 29 stycznia 2017r.
Styczeń
nie jest najlepszym terminem na wyjazd do Barcelony, ponieważ jest
to chyba najzimniejszy miesiąc w roku. Dodatkowo trafiliśmy na
rzadko spotykany w Hiszpanii atak zimy. Niemniej jednak dyskomfort
termiczny w zupełności rekompensuje bardzo niska cena lotu, a także
brak kolejek do najpopularniejszych atrakcji miasta.
Skorzystaliśmy
z propozycji tanich linii Ryanair oferujących przelot na trasie
Wrocław – Girona. Pomimo tego, że na płycie hiszpańskiego
lotniska postawiliśmy nogę dopiero po północy nie mieliśmy
żadnego problemu z dostaniem się do Barcelony. Autobusy
skomunikowane z rozkładem przylotów natychmiast podejmują
pasażerów i po godzinnej podróży dostarczają na dworzec
Barcelona Nord. Tu rozpoczyna się pewnego rodzaju niedogodność
polegająca na konieczności doczekania do rana. Z zamkniętego
dworca udostępniono jedynie zimną poczekalnię wątpliwej czystości
dzieloną z różnymi obywatelami raczej niskiego prestiżu
społecznego. Sześć godzin na metalowym krzesełku nie minęło jak
z bicza strzelił.
Po
piętnastu latach niebytności w Barcelonie ciekawiły nas postępy
poczynione przy budowie kościoła Sagrada Familia. Pamiętaliśmy go
jako intrygujący i obiecujący, ale niestety bardziej plac budowy
niż kościół. Tym razem odbiór wrażeń zdominował zachwyt nad
jego wnętrzem. Fasadę znają wszyscy, więc nie jest ona
zaskakująca, choć detale robią wrażenie. Wnętrze natomiast
zachwyca rozmachem i grą świateł tworzoną przez promienie
słoneczne przenikające imponujące witraże. Główne kolumny
imitujące potężne drzewa rozgałęziające się u nasady
podtrzymują dach i sprawiają wrażenie przebywania w potężnym
lesie. Balkony dla chórów, kręte klatki schodowe i ołtarz
harmonijnie współgrają z resztą nawiązując detalami do piękna
natury. Koniecznie trzeba stanąć na samym środku, zadrzeć głowę
i spróbować oprzeć się wrażeniu przebywania w prastarym
skamieniałym lesie. Sagrada Familia to punkt obowiązkowy na mapie
miasta pomimo tego, że ceny biletów drenują portfel. Kościół
był dumą Gaudiego tworzoną przez współczesnych na podstawie jego
projektów, marzeń i fantazji.
Podążając
śladem tego skromnego katalońskiego architekta docieramy do ogrodu
o nazwie Park
Güell w którym wydzielono płatną część poświęconą jego
projektom. Zarówno dom w którym mieszkał Gaudi, jaszczura jak i
gigantyczną ławeczkę wykonano w tym samym stylu charakterystycznym
dla jego twórcy. Ogród znajdujący się na wzgórzu daje możliwość
panoramicznego spojrzenia na miasto.
Skręcając
nieco ze ścieżki Gaudiego trafiliśmy do Palau de la Musica
Catalana zaprojektowanego przez Lluisa Domenecha i Montanera również
w stylu katalońskiej secesji. Ten pałac muzyki jest piękny, bogato
zdobione kolumny robią wrażenie, ale to jego imponująca i
zachwycająca sala koncertowa powala na kolana. Szklany świetlik w
dachu powoduje, że wpadające tu promienie słoneczne tworzą
niepowtarzalną atmosferę. Każdy detal jest bogato zdobiony i
zachęca do zatrzymania wzroku na dłużej.
Poświęcając
swój wyjazd Gaudiemu nie sposób ominąć zaprojektowanego przez
niego domu Casa Batllo. Wysoka cena wstępu nie powinna zniechęcić
ponieważ wewnątrz dom jest jeszcze bardziej bajkowy i niesamowity
niż wskazuje na to jego fasada podziwiana z ulicy La Rambla. Klatka
schodowa, pokoje i taras na dachu zadziwiają fantazją architekta,
który eliminując kąty proste bardziej zbliżył się do
disneyowskich pałaców niż domów mieszkalnych.
Warto
również odwiedzić katedrę św. Eulalii i kościół Santa Maria
Del Mar, które są zachwycającym przykładem architektury
gotyckiej. Swoją surowością budzą lęk i pokorę.
La
Boqueria to wielki bazar miejski znajdujący się przy ul. La Rambla
91. Ceny odbiegają znacznie od moich wyobrażeń bazarowych, ale
wybór towarów i ich jakość kwalifikuje to miejsce jako luksusowe.
Moja kilkukrotna wizyta na bazarze spowodowana była bogactwem
oferowanych produktów, ich egzotyką i sposobem wyeksponowania. Nie
brakuje tu również mini restauracyjek kuszących miejscowymi
specjałami przygotowywanymi na bieżąco. Warto tu zajrzeć pomimo
braku potrzeby dokonywania zakupów. My w artykuły spożywcze
zaopatrywaliśmy się na bazarze „Mercat de Santa Caterina”, na
którym można spotkać Katalończyków robiących codzienne
sprawunki.
Niezwykle
atrakcyjnym punktem widokowym na miasto jest kolumna Kolumba na którą
wjeżdża się windą. Platforma widokowa oferuje 360 stopniową
panoramę Barcelony. Na tle innych wstępów kwota 6 euro wydane się
przystępna.
W
mieście znajduje się niezliczona ilość barów Tapas. Oferuje się
w nich misterne i fantazyjne kanapeczki przebite drewnianym
patyczkiem, wszystkie w jednej cenie. Po wejściu do baru kelnerka wręcza talerz z którym dokonuje się wyboru spośród licznych apetycznych
możliwości. Po zjedzeniu personel liczy patyczki i na tej
podstawie wystawia rachunek. Oferta Tapas jest nietuzinkowa,
tradycyjnie hiszpańska i chcąc poczuć się Barcelończykiem trzeba
z niej skorzystać. Ja nastawiłem się na zjedzenie paelli, która w
podstawowej wersji oparta jest o owoce morza. Niełatwo znaleźć
jej wegetariański odpowiednik. Po przeszukaniu zasobów
internetowych trafiłem na restaurację „ARTEspanol” znajdującą
się przy ul. Calle Provenca, która okazała się fantastycznym
wyborem. Paella którą dostaliśmy spełniła wszelkie moje
wyobrażenia o tym daniu.
W
jeden z wieczorów postanowiliśmy skorzystać z oferty Palau
Dalmases i wziąć udział w wieczorze flamenco. Występ w scenerii
pięknego, nastrojowego i rozciągającego aurę tajemniczości
pałacu pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Mocny głos
wokalistki, ogniste i pełne temperamentu ruchy tancerek oraz
wirtuozeria gitarzysty wywoływały gęsią skórę wśród
słuchaczy.
Barcelona
to piękne miasto i tydzień to zdecydowanie za mało by odkryć
wszystkie jego tajemnice, ale wynajmując mieszkanie można chociaż
przez chwilę poczuć się Barcelończykiem.
Spacer po Rambli jest interesujący o każdej porze roku. Gdy tylko przestaje padać deszcz na deptak pomiędzy jezdniami wylegają liczni kuglarze prześcigając się w popisach mających na celu zwrócenie uwagi przechodniów. Po obu stronach zabytkowe kamienice przyciągają wzrok architektonicznymi detalami stanowiącymi o ich wyjątkowości.
Barcelona może się również pochwalić pięknymi plażami miejskimi wzdłuż których spacerują entuzjaści szumu fal rozbijających się o brzeg.
Spacer po Rambli jest interesujący o każdej porze roku. Gdy tylko przestaje padać deszcz na deptak pomiędzy jezdniami wylegają liczni kuglarze prześcigając się w popisach mających na celu zwrócenie uwagi przechodniów. Po obu stronach zabytkowe kamienice przyciągają wzrok architektonicznymi detalami stanowiącymi o ich wyjątkowości.
Barcelona może się również pochwalić pięknymi plażami miejskimi wzdłuż których spacerują entuzjaści szumu fal rozbijających się o brzeg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do wyrażania swoich spostrzeżeń i emocji poprzez komentowanie postów, a za wszelkie wpisy serdecznie dziękuję. Pozdrawiam czytelników i wszystkim życzę fascynujących podróży.