30 stycznia – 06
lutego 2009r.
Maderę zieloną wyspę na Atlantyku
poleciłbym każdemu kto pragnie uciec od codziennego zgiełku dużych
metropolii. Zimą kiedy tam byliśmy turystów można spotkać
głównie w stolicy Funchal i to tylko wtedy gdy przypływające tam
potężne wycieczkowce zrzucą desant w niewielkim porcie. Zimą
panują tu bardzo przyjemne wiosenne temperatury, a poranne mgły
tworzą atmosferę tajemniczości. Tygodniowy pobyt wystarczy, aby
zobaczyć wyspę nie zabierając do domu uczucia niedosytu. Madera
jest niewielka i przy powierzchni 741 km² oraz długości wybrzeża
140km można ją zwiedzić w ciągu kilku dni bez wyznaczania
napiętych terminów. Pamiętać należy jednak, że jest górzysta i
praktycznie nie ma na niej płaskich terenów. Miasta i wioski
najczęściej budowane są tarasowo i wymagają od turystów
bezustannego pokonywania wzniesień. Jazda samochodem szczególnie
małolitrażowym wymaga ciągłego utrzymywania silnika na wysokich
obrotach, ponieważ wjeżdżając na Pico Ruivo na odcinku kilkunastu
kilometrów z poziomu morza wdrapujemy się na wysokość 1862 m n.
p. m.
My zaczęliśmy zwiedzanie wyspy od
stolicy Funchal i od razu zaskoczenie. Przytulne miasteczko z miłą
atmosferą, której nadają mu czarno-białe brukowane uliczki i
placyki ozdabiane bajecznie kwitnącymi roślinami. Mnóstwo
kameralnych kawiarenek w których można degustować Maderę, czyli
Portugalskie wzmacniane wino, obserwując przy tym życie ulicy.
Kolejną atrakcją z której słynie wyspa jest zjazd wiklinowymi
saniami z pobliskiej góry Monte do Funchal. Na górę można dostać
się oddając przyjemnemu spacerowi lub wjechać kolejką, by tam
spotkać Carreiros stojących po dwóch przy swoich wiklinowych
tradycyjnych saniach. Czekają oni aby w szaleńczym ślizgu po
wąskiej uliczce, na zakrętach balansując jedynie własnym ciałem
zadbać o twój odpowiednio wysoki poziom adrenaliny. Przed zjazdem z
Monte zasugerowałbym odwiedziny w Jardim Tropical Garden Monte
Palace zaaranżowanym w stylu chińskiego ogrodu. My zwiedzaliśmy go
podczas lekkiej mgły co nadawało mu niesamowitej tajemniczości i
zagadkowości. Na podsumowanie zwiedzania Funchal wybraliśmy się na
miejski bazar, gdzie niewątpliwą atrakcją jest targ rybny, a także
eksplodujące feerią barw stragany z owocami i warzywami.
Madera
słynie z lewad, których sieć jest tu imponująca. Te kamienne
koryta transportują wodę z górskich źródeł i wodospadów na
pola, do wsi i miasteczek. Spacerując wzdłuż nich towarzyszy nam
bezustanny szum wody. Scenerią dla lewad, a także licznych
wodospadów i strumyków jest Laurissilva, unikatowy pierwotny las
wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Panuje tu kojący
duszę spokój, a szlaki nie są zatłoczone przez turystów. O
krystalicznej czystości powietrza świadczą liczne porosty
tajemniczo dekorujące drzewa i krzewy.
Wędrując
górskimi szlakami możemy zaobserwować małe poletka tarasowe
których uprawa wymaga od tych ludzi gór ogromnej determinacji i
twardości charakteru. Poruszając temat gór nie sposób nie
wspomnieć o Pico do
Arieiro, Pico Ruivo i
Pico das Torres trzech najwyższych szczytach Madery które
gwarantują zapierające dech w piersiach widoki. Krótkie trasy
trekingowe pozwolą się nam rozruszać i poprawić krążenie, a
jednocześnie zaspokoić głód niezapomnianych krajobrazów.
Każdego
amatora przestrzeni, surowych krajobrazów i skalistych wybrzeży o
które z impetem rozbijają się rozwścieczone fale Atlantyku
usatysfakcjonuje wycieczka na wschodni kraniec wyspy, półwysep
Ponta do Castelo. To tutaj przy każdym kroku zmagamy się z
szalejącym wiatrem, który na wąskich przesmykach za punkt honoru
postawił sobie zrzucenie nas z klifu. Czerwona ziemia i pojedyncze
kwitnące agawy stanowią kompozycje, które natychmiast chcemy
utrwalić w pamięci dzięki naszej lustrzance. Dopiero po chwili
orientujemy się, że nie wypuszczamy aparatu z ręki przypominając
japońskiego turystę. Odkładamy aparat do torby ponieważ w takich
miejscach zawsze znajdujemy czas, aby usiąść na chwilę, przytulić
się, dać sobie buziaka i ze wzruszeniem popatrzyć w dal z
refleksją i wdzięcznością, że dane nam osobiście to wszystko
zobaczyć, doświadczyć i cieszyć się cudami tej planety.
Preferując
krajobrazy, naturę i przyrodę nie stronimy od wiosek górskich i
rybackich, winnic oraz miasteczek w których przy kieliszku wina
dzielimy się spostrzeżeniami i snujemy plany na kolejne dni.
Wyspę
zwiedziliśmy tradycyjnie, wynajętym samochodem i tym razem był to
Hyundai Getz, któremu przez cztery dni nie daliśmy chwili oddechu
pokonując 523 km. Samochodzik spisywał się świetnie i nie
zawiedliśmy się na nim pomimo tego, że był to najniższy segment
cenowy i kosztował nas zaledwie 125 euro.
Na Maderze mieszkaliśmy w hotelu
Rocamar, który polecam nie znajdując żadnych słów krytyki. Hotel
zadbany, dobrze wyposażony z miłą i uczynną obsługą,
urozmaiconym jedzeniem w dobrej restauracji.
Kuchnia na Maderze oparta jest na
rybach podawanych na tysiąc sposobów. Miłośnicy owoców również
nie powinni być rozczarowani. Bazar w Funchal przed smakoszami
otwiera nieograniczone możliwości.
Na koniec jeszcze kilka zdjęć
Krzysztofie prowadzisz fascynujący blog, Twoje reportaże z podróży można czytać i czytać a zdjęcia oglądać i jeszcze raz oglądać. Wielkie dzięki za wszystko.
OdpowiedzUsuńDopiero zaczęłam spisywanie moich wspomnień z Madery. Powiem szczerze, że tu są piękne zdjęcia, kolory są niesamowite, mimo, że zdaje się, u Was było znacznie zimniej. Super :-))
OdpowiedzUsuńa z jakiej wypożyczalni mieliście auto? jak wrażenia? jaka pojemność?
OdpowiedzUsuńMieliśmy Hyundaia Getz z silnikiem 1,1. Autko dosyć słabe jak na tak górzysty teren, ale dało radę. W górach trzeba było trochę popracować lewarkiem skrzyni biegów, ale coś za coś, niska cena - mała moc. Wypożyczyliśmy go na 4 dni za 125 euro z jakiejś małej miejskiej wypożyczalni.
Usuń