21 - 28 stycznia 2014r.
Arabska sąsiadka Izraela znajdująca
się pomiędzy wzburzonym Egiptem i wojenną Syrią oraz Irakiem
nadal pozostaje jednym z najspokojniejszych krajów arabskich.
Jordańczycy to otwarty i przyjacielski naród, który pragnie na
turystyce opierać gospodarkę, więc konsekwentnie zapewnia
zwiedzającym bezpieczne warunki do podróżowania.
Od dawna na czołowych pozycjach mojej
listy marzeń znajdowała się Petra zaliczana do siedmiu cudów
świata. Wybrałem się do Jordanii tylko dla niej z założeniem, że
wszystko inne co zobaczę, to wartość dodana. Po ustawieniu azymutu
dniem i nocą miałem przed oczami magiczny, znany wszystkim obrazek
skarbca, który jak magnes przyciągnął mnie do tego kraju.
Petre ze światem łączy wąski i
niezwykle malowniczy skalny wąwóz As-Sik. Pokonanie tych bajkowych
wrót do antycznego miasta Nabatejczyków zajęło mi ponad dwie
godziny. Nie jest to jednak obiektywna informacja o czasie przejścia,
ponieważ oczarowany i otulony rudymi skałami delektowałem się
każdym krokiem. Ostatnie metry wąwozu pokonywałem z dużym
podekscytowaniem, ponieważ spomiędzy rozstępujących się skał
powoli wyłaniała się Al-Chazna najsłynniejszy zabytek Petry.
Stanął przede mną w pełnym majestacie obrazek ilustrujący
Jordanię we wszystkich przewodnikach i albumach od którego nie
sposób oderwać wzroku. Magii tej budowli dodaje otoczenie
kolorowych skał w których została wykuta.
Moje marzenie się spełniło, a
przecież to dopiero wejście do magicznej i zagadkowej Petry na
której zwiedzanie warto poświęcić cały dzień. Nieśpiesznie
zajrzeć w każdy zakątek, wejść na skalną półkę, do wykutych
pomieszczeń, zobaczyć teatr i nacieszyć oczy bajkowymi skałami ze
świata Indiana Jones'a. Zwieńczeniem spaceru po tym starożytnym
mieście i przysłowiową kropką nad i będzie Ad-Dajr, czyli
majestatyczny klasztor. Są takie miejsca na świecie, które
oczarowują mnie tego stopnia, że zapominam o pragnieniu, głodzie,
zmęczeniu oraz innych tego typu sygnałach wysyłanych przez
organizm i Perta do takich właśnie należy. Trzeba się napatrzeć,
utrwalić wspomnienia, a wychodząc rzucić jeszcze jedno spojrzenie,
kolejny obrót przez ramię, żal każdego kroku oddalającego mnie
od tego spektakularnego miejsca. Niestety świat wzywa.
Kolejnym obowiązkowym punktem na
turystycznej mapie Jordanii jest dolina Wadi Rum. Niezapomnianych
wrażeń dostarcza spektakl stworzony przez zachodzące słońce w
scenerii granitowych skał wyrastających z rudych piasków pustyni.
Z kolei formy skalne i szczeliny latami rzeźbione siłami natury w
miękkim piaskowcu stanowią wdzięczny obiekt fotografii. Ja nie
mogłem sobie odmówić beztroskiego i radosnego turlania się po
nagrzanych wydmach potwierdzając tezę, że w każdym drzemie
odrobina dziecka.
Wszystkich zapatrzonych w czasy
rzymskie z okresu starożytności bez obaw odważę się zaprosić do
Jerash, gdzie można podziwiać jedno z najlepiej zachowanych miast.
Na mnie największe wrażenie zrobił Łuk Hadriana, Teatr
Południowy, i Świątynia Zeusa, natomiast schody wejściowe do
Świątyni Artemidy stanowią odpowiednie miejsce na odpoczynek,
skonfrontowanie przewodnika z rzeczywistością i opróżnienie
plecaka z przekąsek.
Jedną z atrakcji tego kraju jest
kąpiel w Morzu Martwym, ale na pewno nie w takiej formie w jakiej ją
oferują. Na brzegu morza funkcjonują płatne i ogrodzone kąpieliska
na terenie których można wejść do wody i podryfować niczym korek
w tym niezwykle słonym akwenie. Niesmak przychodzi po wypłynięciu
poza linię ogrodzenia i zetknięciu się z kulejącą dbałością o
środowisko, reprezentowaną poprzez porzucone u wybrzeża śmieci.
Podmuchy wiatru wzbijające w powietrze worki foliowe w wyraźny
sposób zakłócają pozytywne bodźce i doznania. Niemniej jednak
nie żałują doświadczenia tej atrakcji na własnej skórze, która
po wyjściu z wody oblepiona była kryształkami soli.
Bardzo lubię wdrapywać się na
punkty widokowe ponieważ dają one możliwość spojrzenia szerzej
na otaczającą nas rzeczywistość, ogarnięcia wzrokiem
roztaczających się widoków i poznania ukształtowania terenu na
większym obszarze. Jednymi z najlepszych punktów widokowych są:
Macheront, czyli forteca usytuowana na szczycie pustynnego wzgórza,
zamek w Ajlun, czy Góra Nebo z której Mojżesz oglądał swoją
ziemię obiecaną i na której zmarł. Po zlustrowaniu okolicy nie ma
złudzeń co do tego, że Jordania w znacznej większości to
pustynny surowy kraj, a wyjątek stanowi jedynie jej
północno-zachodni skrawek.
Współczesna architektura nie
zachwyca, a właściwie nazywając rzeczy po imieniu zniechęca do
zapuszczania się w głąb dużych, zatłoczonych szarych i burych
miast. Warto jednak zauważyć, że są one bezpieczne, a
przemieszczając się ulicami nie jesteśmy zaczepiani przez
miejscowych chcących za wszelką cenę nie koniecznie uczciwie
zarobić na turyście.
Polecam Jordanię na tygodniowy wyjazd
podczas którego można zobaczyć wszystko co najatrakcyjniejsze w
tym kraju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do wyrażania swoich spostrzeżeń i emocji poprzez komentowanie postów, a za wszelkie wpisy serdecznie dziękuję. Pozdrawiam czytelników i wszystkim życzę fascynujących podróży.