27 - 31 stycznia 2018r.
Myśl
o wyjeździe do Sevilli zakiełkowała w naszych głowach po tym, jak przyjaciółka Waszka wysłała nam swoje zdjęcie na tle pięknej
katedry, czym na gruncie naszej ciekawości zasiała ziarnko zachwytu
i tajemniczości. Zainspirowani jej kilkoma zdjęciami postanowiliśmy
zobaczyć tą katedrę na własne oczy i tak krok po kroku
zorganizowaliśmy zimowy wyjazd do Andaluzji.
Po czterogodzinnym locie z Krakowa wylądowaliśmy na lotnisku Sevilla San
Pablo znajdującym się zaledwie 10 km od centrum miasta. Doskonale
zorganizowany transfer autobusem linii EA pozwolił nam dostać się
w okolice starówki. Bilety w cenie 4 euro sprzedaje kierowca.
Na
nocleg wybraliśmy apartament Plaza del Salva charakteryzujący się
doskonałym położeniem. Od katedry dzielił nas kilkominutowy
spacer. Niecierpliwi porzuciliśmy walizki i natychmiast ruszyliśmy
zweryfikować fotograficzną zachętę z rzeczywistością. Po
pierwszym spojrzeniu wiedzieliśmy, że się nie rozczarujemy.
Katedra będąca największym gotyckim kościołem na świecie,
oświetlona promieniami zachodzącego słońca wyglądała
imponująco. Nie mogliśmy się doczekać wejścia do środka oraz
na górującą nad miastem katedralną dzwonnicę Giraldę. Gdy
przyszedł czas na zwiedzanie, po pokonaniu ponad stumetrowej kolejki
do kasy stanęliśmy przed wyborem biletu. Długo się nie
zastanawialiśmy i zakupiliśmy najobszerniejszą, kosztującą 15 euro, ofertę ze zwiedzaniem dachu
katedry.
We
wnętrzu zachwyt wzbudza każdy jej zakamarek, piękne ołtarze i
sklepienie, a wyobraźnię pobudza grobowiec Krzysztofa Kolumba.
Katedra kryje w sobie całkiem spore patio, na którym rosną owocujące w tym czasie drzewka
pomarańczowe. Po wspięciu się na Giraldę,
pozwalającą spojrzeć na panoramę miasta z innej perspektywy,
zostaliśmy oczarowani widokiem. Bardzo ciekawy okazał się
również spacer po dachu świątyni. Daje on możliwość ciekawego
spojrzenia na pobliski Alcazar poprzez kamienne łuki przyporowe.
Katedra jest niekwestionowaną perłą Sevilli i cieszyliśmy nią
oczy codziennie, nawet podczas kawiarnianej przerwy i degustacji
sherry.
Bezpośrednią
sąsiadką katedry pozostaje Alkazar położony po drugiej stronie
placu wypełnionego uroczymi dorożkami. Konie nadają temu zakątkowi
niesamowitego uroku. Po zakupie biletu kosztującego 11,5 euro
przekroczyliśmy wrota miejsca,
w którym między innymi w
przeszłości podejmowano decyzje o zamorskich wyprawach Kolumba, czy
Magellana. Szczególnie zdobna, mogąca być tematem ilustracji do
księgi tysiąca i jednej nocy jest pałacowa część królewska.
Jak wszędzie w Sevilli również na wewnętrznym placu Alkazaru oczy
cieszą liczne drzewka pomarańczowe,
które na tle kamiennych historycznych zabudowań są doskonałym
tematem zdjęć.
Warto
również odwiedzić najstarszą w Hiszpanii
korridę, Plaza
de Toros de la Real Maestranza de Caballería de Sevilla.
Na mnie największe wrażenie zrobiła zewnętrzna fasada budynku,
ale można również zobaczyć wnętrza oferujące bogatą wystawę
poświęconą korridzie i historii areny oraz występujących na niej
sławnych torreadorów. Wizyta na arenie również pozwala nieco
wczuć się w atmosferę odbywających się tu przedstawień. Bilet
wstępu kosztuje 8 euro.
Odmianą
po spacerze na starówce jest Metropol Parasol, nowoczesna
futurystyczna budowla wyglądająca jak gigantyczne drewniane grzyby.
W jej podstawie znajdują się hale targowe, kawiarnie i restauracje,
natomiast ponad ich kapeluszami rozciąga się taras widokowy.
Koniecznie trzeba zobaczyć zarówno sam taras umożliwiający
ciekawe, widokowe spojrzenie na miasto, jak i hale targowe, na
których sprzedają nietuzinkowe, często nieznane, egzotyczne
produkty. Koszt wstępu na taras widokowy to 3 euro.
Na
romantyczny spacer bez zastanowienia mogę polecić średniowieczną
dzielnicę żydowską kryjącą się pod nazwą Barrio de Santa Cruz.
Wąskie brukowane uliczki, zaułki, średniowieczne mury i kamienice
tworzą niepowtarzalny, klimatyczny nastrój. Atmosferę bez
wątpienia podsyci wizyta w jednym z tradycyjnych barów tapas prowadzonych od
lat w ramach rodzinnego interesu. Wystrój tych najstarszych jest
niczym kalejdoskop jego historii, pozwalający cofnąć się w
czasie. Obowiązkowym atrybutem każdego z nich jest wisząca nad
barem iberyjska, dojrzewająca szynka jamón
ibérico.
Nie
sposób pominąć wizyty na Placu Hiszpańskim, o którego uroku
stanowią półkoliste galerie zbudowane w 1929 roku z okazji wystawy iberyjsko-amerykańskiej. Dodatkowego uroku temu miejscu dodawał
grajek uliczny, umilający czas muzyką w temperamentnym hiszpańskim
tonie.
Po
czterodniowej wizycie w Sevilli mogę gorąco polecić to
miasto, jako cel kilkudniowej wycieczki. Ja na pewno tam wrócę,
chociażby po to, żeby zobaczyć jedno z licznie oferowanych
przedstawień tańca flamenco.
Wegetarianie
w stolicy Andaluzji nie umrą z głodu, ale też nie wzniosą się na
wyżyny kulinarne. Chcąc zjeść coś pysznego, a zarazem
wegetariańskiego trzeba przejść szlakiem restauracji i prześledzić
menu. Pod tym względem wizytę w mieście dedykowałbym miłośnikom
frutti
di mare, którzy mają spory wybór dań w większości restauracji.
Po
czterech dniach wyruszyliśmy na podbój Andaluzji wypożyczając
samochód na dworcu kolejowym Santa Justa, ale o tym w kolejnym
poście.