22 kwietnia 2011r.
Ogrody Keukenhof to nie tylko raj dla
miłośników roślin cebulowych, bo nie trzeba być fascynatem
kopania w ziemi aby cieszyć oczy dywanami utkanymi z mieszanek
tulipanów, żonkili, hiacyntów i dziesiątek innych kwiatów. Cała
rzesza ogrodników wspina się na wyżyny własnych umiejętności
tylko po to, aby wprowadzić nas w zachwyt i zdumienie. Liczba
posadzonych cebulek kwiatowych liczona jest tutaj w milionach. Co
krok, za każdym zaułkiem napotykamy nową scenografię kwiecistego
teatru opartą o niesamowitą feerię barw. Nasyceni gamą kolorów
przechodzimy do części białej, równie fascynującej, gdzie
natchnieni narzeczeni chcąc nie chcąc wizualizują swój przyszły
ślub czerpiąc inspirację z kompozycji kwiatowych. Na uwagę
zasługuje fakt, że ta magiczna kraina co roku wygląda inaczej.
Niewątpliwą atrakcją jest to, że
morze kwiatów zostało wplecione w krajobraz starych drzew, barwnie
kwitnących krzewów, sadzawek, fontann, rzeźb i różnego rodzaju
eksponatów. Nic tutaj nie pozostawiono przypadkowi i wszystkie
części składowe wspaniale ze sobą współgrają.
Miłośnicy storczyków, do których ja
zdecydowanie nie należę powinni za obowiązkowy punkt programu
przyjąć wizytę w Pawilonie Królowej Beatrix. Pozostałe pawilony
o równie dźwięcznych nazwach kryją wystawy bukietów i aranżacji
kwiatowych.
Na odwiedzenie tej atrakcji mamy
niewiele czasu bo zaledwie półtora miesiąca. Ogrody czynne są od
końca marca do połowy maja. Na wyniesione wrażenia zdecydowany
wpływ ma panująca pogoda więc świecące słońce jest mile
widziane, natomiast deszcz wyklucza spędzanie tam czasu.
Znaczna powierzchnia, bo aż 32 hektary
stwarza wrażenie nieograniczonej przestrzeni i daje komfort
zwiedzania pomimo olbrzymiego zainteresowania turystów. Warto na
Keukenhof zarezerwować cały dzień, ja o godzinie ósmej otwierałem
bramy, a wieczorem byłem jednym z ostatnich maruderów niechętnie
opuszczających ogrody. Zdecydowanie lepiej wybrać się tu w
tygodniu ponieważ weekendy dodatkowo wykorzystywane są przez
Holendrów chcących odpocząć po pracy na łonie natury, w tej
bajecznej scenerii.
Dzięki satysfakcjonującemu zapleczu
gastronomicznemu nie musimy martwić się o obfity obiad jak i o
drobną przekąskę. Kilka restauracji i kawiarnia skutecznie
rozwiąże ten problem. Nie muszę wspominać, że jak zawsze w
takich miejscach okazjonalne sklepiki pozwolą na zakup pamiątek i
prezentów w postaci roślin i nie tylko.
Przed głównym wejściem znajduje się
obszerny parking, niestety płatny 6 euro za cały dzień. Bilet
wstępu kosztuje 16 euro, i jego cena w stosunku do doznanych wrażeń
nie wydaje mi się wygórowana. Dzieci w wieku 4 – 11 wchodzą za
pół ceny.
Ogrody są świetnie skomunikowane z
sąsiednimi miastami, więc nieposiadanie własnego samochodu nie
stanowi tu najmniejszego problemu. Z lotniska w Amsterdamie
dostaniemy się tam specjalnie oznaczonym autobusem o numerze 858,
który w przeciągu 30 minut zawiezie nas przed bramę główną.
Korzystając z autobusu trzeba zakupić bilet łączony który
kosztuje 23,50 euro.
Żadne słowa nie zilustrują tego co
nas czeka na miejscu, zapytany kiedyś o wrażenia z wizyty wpadłem
w panikę, ponieważ nie miałem przy sobie zdjęć, a bez nich
najbardziej szczegółowa i nasycona wrażeniami opowieść jest
błądzeniem po omacku. Zachęcam więc do osobistej wizyty, ponieważ
ten post jest jedynie skromną namiastką tego co zobaczymy na
miejscu.
Zapraszam do dzielenia się własnymi
wrażeniami.