26 - 29 maja 2016r.
Zaczęło się od tego, że w prezencie
urodzinowym dostałem wyjazd na długi weekend do doliny Wachau w
Austrii. Z założenia mieliśmy zabrać ze sobą rowery, ponieważ
wzdłuż Dunaju biegnie urokliwa, krajobrazowa i pełna atrakcji
droga rowerowa. Tuż przed wyjazdem sprzedaliśmy większy z
samochodów i został nam jedynie Fiat Panda, którego wielkość
zachwiała planowanym przedsięwzięciem. Po raz kolejny okazało
się, że determinacja potrafi pokonać wiele przeszkód i po
rozebraniu na części naszych dużych, trekingowych rowerów udało
się je upchnąć do samochodu. Co prawda wyglądaliśmy nieco jak
zagubione zaplecze serwisowe tour de France, ale udało się.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od
największej atrakcji w dolinie Wachau, czyli opactwa w Melku. Ta
jedna z najpiękniejszych barokowych budowli Austrii czaruje turystów
swoim majestatycznym wyglądem i położeniem na rozległym klifie.
Morelowa elewacja klasztoru kontrastująca z błękitem nieba stanowi
widoczny z oddali swoisty drogowskaz dla zbliżających się do
miasta samochodów. Pomieszczenia opactwa udostępnione do zwiedzania
nie są rozległe, ale warto wydać kilka euro chociażby po to, żeby
zobaczyć imponującą bibliotekę w której zgromadzono około sto
tysięcy ksiąg wraz ze średniowiecznymi rękopisami. Bogato
zdobiony kościół również wydaje się nietuzinkowy. Moją uwagę
zwróciła ślimakowa klatka schodowa wijąca się przez wszystkie
piętra.
Bez wątpienia warto również
pospacerować brukowanymi uliczkami miasteczka, by nacieszyć oko
austriackim umiłowaniem porządku i dbałością o najmniejsze
detale architektoniczne. Na odpoczynek zapraszają kawiarniane
stoliki poustawiane na niewielkich placach i przyklejone do ścian
kamienic. Białe schłodzone wino w takich okolicznościach smakuje
wybornie.
Po przespaniu nocy w jednym z
przytulnych i gościnnych pensjonatów przyszedł czas na
wskrzeszenie rowerów. Trening czyni mistrzem, więc po około
godzinie byliśmy gotowi do drogi. Realizując konsekwentnie
założenie, że nigdzie się nam nie śpieszy delektowaliśmy się
krajobrazami licznych winnic i sadów morelowych rozrzuconych po obu
stronach drogi rowerowej, zagłębialiśmy się w barokowe kamienne
miasteczka symetrycznie rozlokowane na lewym brzegu Dunaju. Wisienką
na torcie bez wątpienia były wizyty w przyklejonych do winnic
kawiarniach i winiarniach w których przede wszystkim delektowaliśmy
się lokalnie wyrabianym winem . Warto spróbować również
lokalnego specjału w postaci nalewek morelowych.
Wśród niezwykle urokliwych miasteczek
otoczonych średniowiecznymi murami, ozdobionych ruinami zamku i
poprzecinanych brukowanymi uliczkami wijącymi się pomiędzy
kamiennymi domami osobiście wyróżniłbym Weissenkirchen oraz
Durnstein. Potwierdzeniem tego, że moja opinia nie jest odosobniona
jest natężenie ruchu turystycznego.
Ciekawostkę stanowi fakt, że w 2000r.
dolina Wachau została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa
Kulturowego UNECSO.
Uwagę naszą zwróciły również
liczne piwniczki na wino przyklejone do zbocza w sąsiedztwie
winnicy, a obecnie często przerobione na domy i pensjonaty. Drugi
nocleg okazał się być w takiej właśnie winnicy. Po przebudzeniu
śniadanie na tarasie pomiędzy domem, a niewielką plantacją
winorośli stanowiło najromantyczniejsze z możliwych rozpoczęcie
dnia.
Powrót zaplanowaliśmy bardziej dzikim
nie obfitującym w kamienne miasteczka prawym brzegiem Dunaju. Droga
na łonie przyrody minęła równie niepostrzeżenie, a i tym razem
nie żałowaliśmy czasu na delektowanie się białym winem w
scenerii winorośli z owoców których powstało. W sezonie
szparagowym warto spróbować delikatnych dań na bazie tego
specjału. Zupa krem stanowiła doskonały wstęp, a na myśl o
szparagach polanych sosem pomarańczowym jeszcze dzisiaj uśmiecham
się ze smakiem.
Liczne statki poruszające się w górę
i dół rzeki świadczą o tym, że również ta forma zwiedzania
okolicy jest niezwykle popularna, są to zarówno statki krążące
po samej dolinie Wachau jak i rzeczne luksusowe wycieczkowce. Każdy
z brzegów rzeki umożliwia inne spojrzenie na dolinę i zmieniające
się widoki.
Walory krajobrazowe doliny Wachał w
połączeniu z niezwykłą uprzejmością Austriaków stanowią
idealną receptę na spędzenie wspaniałego weekendu. Rower
gwarantuje zdrową i ekologiczną mobilność, umożliwia częste
zatrzymywanie się celem zrobienia zdjęcia lub chociażby
delektowania się spokojem i szumem rzeki. Kilka dni w takim
otoczeniu pozwala zatrzymać tą wewnętrzną machinę rozpędzoną
przez codzienne obowiązki, które w betonowej miejskiej codzienności
wydają się jeszcze bardziej przytłaczające. Ja potrzebuję takich
chwil na oderwanie się niczym wody do picia, każdy potrzebuje,
tylko czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Piękne okolice z uroczymi miejscami.Muszę to wszystko zobaczyć..
OdpowiedzUsuń