poniedziałek, 22 czerwca 2015

Holandia – jej wiejskie oblicze

21 - 30 czerwca 2008r.

Ostatnio zastanawiałem się w jakim kraju, poza Norwegią mógłbym spędzić resztę życia i moje myśli zakręciły się wokół Holandii. Nie brakuje tu wiejskich, sielskich krajobrazów które uwielbiam, przy czym mam na myśli zadbane i dopieszczone gospodarstwa, bezkresne pola i beztroskie zwierzęta hodowlane pasące się na soczyście zielonych łąkach.




Z racji wegetarianizmu bezcennym dobrem są dla mnie sery, których produkcja i sprzedaż w tym kraju jest nie tylko biznesem, ale również ważną tradycją oraz atrakcją turystyczną. Targi serowe odbywające się w miasteczkach Gouda i Alkmaar przyciągają rzesze odwiedzających. Różnią się między sobą ponieważ ten w Goudzie bardziej przypomina targowisko na którym serowarzy sprzedają swoją produkcję, natomiast w Alkmaarze ma formę spektaklu. Widzowie odgrodzeni taśmą przyglądają się pracy mężczyzn ubranych w stroje ludowe, którzy w tradycyjnych nosidłach transportują zakupione krążki serowe. Warto zobaczyć obydwa, tym bardziej, że ich scenografię stanowią dwa piękne miasteczka.





Wielką przyjemność sprawiają mi przejażdżki rowerowe, a z takim hobby nie można trafić lepiej. Mam wrażenie, że Holendrzy rodzą się na rowerach, jak Norwegowie na nartach. Cały kraj usiany jest szerokimi dróżkami dedykowanymi dla cyklistów i jego nizinny charakter sprawia, że jazda jest łatwa oraz przyjemna. Dojazd do pracy jednośladem stanowi ważny element komunikacji holenderskiej o czym możemy przekonać się na każdym kroku spotykając masowo zaparkowane rowery. Turysta może skorzystać z licznych wypożyczalni na terenie całego kraju, np. polach campingowych.




Na każdym kroku można spotkać wiatraki, które stoją niczym olbrzymy strzegące pól i kanałów nad którymi najczęściej są usytuowane. Początkowo wzbudzają sensację i podniecenie ponieważ są pożądane przez turystów poszukujących holenderskiego folkloru, jednakże po opadnięciu emocji zorientujemy się, że są często spotykanym elementem krajobrazu. Nie wyobrażam sobie, aby nie pojechać do wsi Kinderdijk w której sieć wiatraków osuszała polder na którym ją zbudowano. Do dziś można tu podziwiać 19 z nich, robiących w takim skupisku piorunujące wrażenie. Spacer wśród szumiących traw działa jak eliksir spokoju.




Tych których nie znudziły wiatraki, a zakładam że nie jest to możliwe, zapraszam jeszcze do odwiedzenia skansenu Zaanse Schans położonego w Zaandam. Ten sielski, wiejski krajobraz długo pozostanie w mojej pamięci. Domy z bajecznymi ogródkami można oglądać i fotografować godzinami. Uzupełnieniem atrakcji jest warsztat produkujący tradycyjne drewniane chodaki, sklepik z miejscowymi specjałami itp.




Miejscowe piaszczyste plaże fantastycznie nadają się na długie spacery, są niewiarygodnie szerokie i wraz z niebieskim morzem oraz zielonymi łanami traw stanowią piękne kompozycje. Ciągnące się kilometrami wydmy po których wiją się rowerowe ścieżki doskonale nadają się na przejażdżki. Tym którzy lepiej się czują w terenie zurbanizowanym, a jednocześnie lubią morze polecam Scheveningen, kurortowe miasteczko z restauracjami, kawiarniami i przede wszystkim molo wychodzącym na spotkanie fal.




Konsekwentnie i zgodnie z tytułem w poście pominąłem duże miasta, natomiast zamierzam polecić te małe, które odwiedziłem i pozostaje pod ich urokiem. We wszystkich na pierwszy rzut oka spostrzeżemy mnóstwo zieleni świetnie zaaranżowanej i wkomponowanej w architekturę. Nic tutaj nie pozostawiono przypadkowi.
Poza Goudą i Alkmaarem wyróżniłbym Delft, które jest głównym producentem porcelany. W każdym sklepiku kupimy tu pięknie zdobione kafle z holenderskimi krajobrazami, a chcąc ochłonąć możemy spacerować wzdłuż spokojnych kanałów porośniętych grążelami i kwitnących lilią. Na głównym placyku wokół ratusza rozmieszczone są kawiarniane stoliki umożliwiające obserwowanie nieśpiesznego życia zza filiżanki kawy lub kufla piwa.




Kolejnym miejscem godnym uwagi jest położone nad jeziorem miasteczko Hoorn w którym pod zwodzonymi mostkami przepływają liczne żaglówki. Poza gotyckimi kościołami, wieżą św. Marii i Bramą Wschodnią wymienianymi we wszystkich przewodnikach ja zauroczyłem się bajkową zabudową wzdłuż nabrzeża.
Równie malowniczo prezentuje się sąsiednie Enkhuizen.





W moich oczach na wyróżnienie zasługuje rybacka wieś Marken, która pomimo ogromnej atrakcyjności turystycznej zachowała swoją autentyczność. Przyjeżdżając tutaj samochodem musimy go pozostawić na płatnym parkingu przed wyspą połączoną z lądem groblą, co jest bez wątpienia zaletą. Do zobaczenia urokliwej wioski z drewnianymi pomalowanymi na czarno i zielono domami wystarczy zaledwie kilka godzin.




W całym kraju cieszą oko i przyciągają uwagę liczne stragany z kwiatami, które praktycznie w każdym miasteczku rozlewają się na placykach ku radości przechodniów. Ulice zdobią zabytkowe samochody pięknie odrestaurowane i służące Holendrom do jazdy, a nie tylko występujące w roli eksponatów. Na co dzień dostrzec można radość jaką czerpie się tu z życia, w moich oczach jest to wesoły kraj na depresyjnej ziemi.


Jak zwykle miałem problem z selekcją zdjęć, więc na koniec spora porcja tych, których nie miałem sumienia odrzucić.







































 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do wyrażania swoich spostrzeżeń i emocji poprzez komentowanie postów, a za wszelkie wpisy serdecznie dziękuję. Pozdrawiam czytelników i wszystkim życzę fascynujących podróży.