piątek, 17 kwietnia 2015

Keukenhof – ogrody kwitnące feerią barw.

22 kwietnia 2011r.

Ogrody Keukenhof to nie tylko raj dla miłośników roślin cebulowych, bo nie trzeba być fascynatem kopania w ziemi aby cieszyć oczy dywanami utkanymi z mieszanek tulipanów, żonkili, hiacyntów i dziesiątek innych kwiatów. Cała rzesza ogrodników wspina się na wyżyny własnych umiejętności tylko po to, aby wprowadzić nas w zachwyt i zdumienie. Liczba posadzonych cebulek kwiatowych liczona jest tutaj w milionach. Co krok, za każdym zaułkiem napotykamy nową scenografię kwiecistego teatru opartą o niesamowitą feerię barw. Nasyceni gamą kolorów przechodzimy do części białej, równie fascynującej, gdzie natchnieni narzeczeni chcąc nie chcąc wizualizują swój przyszły ślub czerpiąc inspirację z kompozycji kwiatowych. Na uwagę zasługuje fakt, że ta magiczna kraina co roku wygląda inaczej.




Niewątpliwą atrakcją jest to, że morze kwiatów zostało wplecione w krajobraz starych drzew, barwnie kwitnących krzewów, sadzawek, fontann, rzeźb i różnego rodzaju eksponatów. Nic tutaj nie pozostawiono przypadkowi i wszystkie części składowe wspaniale ze sobą współgrają.
Miłośnicy storczyków, do których ja zdecydowanie nie należę powinni za obowiązkowy punkt programu przyjąć wizytę w Pawilonie Królowej Beatrix. Pozostałe pawilony o równie dźwięcznych nazwach kryją wystawy bukietów i aranżacji kwiatowych.
Na odwiedzenie tej atrakcji mamy niewiele czasu bo zaledwie półtora miesiąca. Ogrody czynne są od końca marca do połowy maja. Na wyniesione wrażenia zdecydowany wpływ ma panująca pogoda więc świecące słońce jest mile widziane, natomiast deszcz wyklucza spędzanie tam czasu.




Znaczna powierzchnia, bo aż 32 hektary stwarza wrażenie nieograniczonej przestrzeni i daje komfort zwiedzania pomimo olbrzymiego zainteresowania turystów. Warto na Keukenhof zarezerwować cały dzień, ja o godzinie ósmej otwierałem bramy, a wieczorem byłem jednym z ostatnich maruderów niechętnie opuszczających ogrody. Zdecydowanie lepiej wybrać się tu w tygodniu ponieważ weekendy dodatkowo wykorzystywane są przez Holendrów chcących odpocząć po pracy na łonie natury, w tej bajecznej scenerii.




Dzięki satysfakcjonującemu zapleczu gastronomicznemu nie musimy martwić się o obfity obiad jak i o drobną przekąskę. Kilka restauracji i kawiarnia skutecznie rozwiąże ten problem. Nie muszę wspominać, że jak zawsze w takich miejscach okazjonalne sklepiki pozwolą na zakup pamiątek i prezentów w postaci roślin i nie tylko.

Przed głównym wejściem znajduje się obszerny parking, niestety płatny 6 euro za cały dzień. Bilet wstępu kosztuje 16 euro, i jego cena w stosunku do doznanych wrażeń nie wydaje mi się wygórowana. Dzieci w wieku 4 – 11 wchodzą za pół ceny.

Ogrody są świetnie skomunikowane z sąsiednimi miastami, więc nieposiadanie własnego samochodu nie stanowi tu najmniejszego problemu. Z lotniska w Amsterdamie dostaniemy się tam specjalnie oznaczonym autobusem o numerze 858, który w przeciągu 30 minut zawiezie nas przed bramę główną. Korzystając z autobusu trzeba zakupić bilet łączony który kosztuje 23,50 euro.




Żadne słowa nie zilustrują tego co nas czeka na miejscu, zapytany kiedyś o wrażenia z wizyty wpadłem w panikę, ponieważ nie miałem przy sobie zdjęć, a bez nich najbardziej szczegółowa i nasycona wrażeniami opowieść jest błądzeniem po omacku. Zachęcam więc do osobistej wizyty, ponieważ ten post jest jedynie skromną namiastką tego co zobaczymy na miejscu.


 



Zapraszam do dzielenia się własnymi wrażeniami.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Ujście Warty - w poszukiwaniu wiosny

1 - 5 kwietnia 2010r.

Codzienność jest często nieciekawa i nużąca, więc z dużym namaszczeniem celebrujemy każdą okazję do świętowania, oderwania od rzeczywistości, spędzenia czasu w nietuzinkowy sposób. Wykorzystujemy do tego celu różnego rodzaju święta, rocznice i tworzymy własne okazje. Po czasie niektóre z nich stają się tradycją, często naszą prywatną. Jedną z takich tradycji bez której nie wyobrażam sobie życia są wyjazdy w czasie Wielkanocy, które w tym okresie polegają na poszukiwaniu oznak wiosny w otaczającej przyrodzie. Nie latamy wtedy do ciepłych krajów pomimo tego, że w okolicy często panują jeszcze surowe warunki.
Na łonie natury każda minuta relaksu liczona jest podwójnie, wyczerpani korporacyjnym wyścigiem jak gąbka pochłaniamy każdą sekundę ciszy w cudownych okolicznościach przyrody. Z tej okazji chciałbym podzielić się wyjazdem do Parku Narodowego Ujście Warty.




Warta w dolnym odcinku, w okresie wiosny wylewa się z koryta zatapiając okoliczne łąki i tworząc raj dla migrujących ptaków. Co roku można tu obserwować klucze przelatujących gęsi, brodzących czapli i bocianów, zalecających się łabędzi i tysiące innych ptaków, których z powodu swojej ornitologicznej niewiedzy nie jestem w stanie wymienić, a co dopiero rozpoznać. Nie potrzeba nawet szczęścia, by obserwować bobry pracujące wytrwale i budujące swoje żeremie.




Wypróbowaliśmy kilka metod na bezinwazyjne eksplorowanie okolicy jedynie z użyciem własnych mięśni.
Na pierwszym miejscu uplasował się kajak, który w warunkach rozlewiska spisuje się doskonale. Praktycznie bezszelestnie możemy się w nim poruszać po rzece i rozlewisku nie płosząc zwierząt, a co za tym idzie mogąc do nich podpłynąć na odległość komfortowej, przyjemnej i satysfakcjonującej obserwacji. Po przyjęciu pozycji półleżącej i odstawieniu wioseł dryfujemy z prądem ciesząc się odgłosami przyrody radującej się z nadejścia wiosny. Lornetka w tych okolicznościach stanowi przydatny gadżet.




Na drugim miejscu umieściłbym rower, dzięki któremu możemy się zdrowo zmęczyć, a po pokonaniu znacznych odległości leśnymi duktami odczuwać ogromną satysfakcję. Z rowerowego siodełka zauważymy znacznie więcej niż zza kierownicy samochodu. Nie wspomną już o szumiących na wietrze wyschniętych trawach, które możemy usłyszeć jeszcze długo po powrocie, wystarczy zamknąć oczy.




Spacer po okolicy również przyniesie nam wiele radości i co prawda efektywność poruszania się jest dużo mniejsza, ale na tym urlopie nigdzie nikomu się nie śpieszy. Podczas spacerów polami i łąkami spotkamy szczęśliwe zwierzęta gospodarcze. Dusza każdego miłośnika przyrody urośnie pod niebiosa na widok beztroskich i radosnych koni pasących się na bezkresnych łąkach.




Coraz trudniej ale nadal można u miejscowych gospodarzy kupić zdrową żywność, która nie została jeszcze zapoznana z wszechobecnymi konserwantami i polepszaczami. Kto obecnie w mieście zna smak mleka prosto od krowy, może warto spróbować, zobaczyć na własne oczy, że jajka nie pochodzą z chińskich fabryk.
Absolutną koniecznością jest wybranie na bazę noclegową siedliska oddalonego od wszelkich miast, znajdującego się na łonie natury, pozwalającego na nocne podziwianie gwiazd i pochłanianie tajemniczych dźwięków przyrody. My skorzystaliśmy z noclegów oferowanych przez Biuro Turystyki Przyrodniczej „Dudek” w przedwojennej wodomistrzówce znajdującej się w Słońsku. Gospodarze są przemili i pomocni, można u nich wypożyczyć rowery, kajaki, kupić mapy i pyszny miód. Pokoje są klimatyczne i urządzone adekwatnie do otaczającej rzeczywistości. Nie jest to najtańszy nocleg ale jego cena jest adekwatna do oferowanego standardu.




W Parku Narodowym Ujście Warty czas płynie wolniej i piszę to z pełną odpowiedzialnością za swoje słowa. Tutaj nikt nigdzie się nie śpieszy, bo nie warto, trzeba naładować baterie i zaspokoić podróżniczy głód, aby bez uszczerbku na zdrowiu dotrwać do wakacji.
Kto przez tydzień wytrzyma bez telewizora, laptopa, smartfona i innych dobroci cywilizacji może odetchnąć  i żyć nadzieją że jest dla niego jeszcze szansa by nie zagubić się w codziennym biegu do sukcesu.