środa, 28 lutego 2018

Sevilla – temperamentna stolica Andaluzji

27 - 31 stycznia 2018r.


Myśl o wyjeździe do Sevilli zakiełkowała w naszych głowach po tym, jak przyjaciółka Waszka wysłała nam swoje zdjęcie na tle pięknej katedry, czym na gruncie naszej ciekawości zasiała ziarnko zachwytu i tajemniczości. Zainspirowani jej kilkoma zdjęciami postanowiliśmy zobaczyć tą katedrę na własne oczy i tak krok po kroku zorganizowaliśmy zimowy wyjazd do Andaluzji.
Po czterogodzinnym locie z Krakowa wylądowaliśmy na lotnisku Sevilla San Pablo znajdującym się zaledwie 10 km od centrum miasta. Doskonale zorganizowany transfer autobusem linii EA pozwolił nam dostać się w okolice starówki. Bilety w cenie 4 euro sprzedaje kierowca.
Na nocleg wybraliśmy apartament Plaza del Salva charakteryzujący się doskonałym położeniem. Od katedry dzielił nas kilkominutowy spacer. Niecierpliwi porzuciliśmy walizki i natychmiast ruszyliśmy zweryfikować fotograficzną zachętę z rzeczywistością. Po pierwszym spojrzeniu wiedzieliśmy, że się nie rozczarujemy. Katedra będąca największym gotyckim kościołem na świecie, oświetlona promieniami zachodzącego słońca wyglądała imponująco. Nie mogliśmy się doczekać wejścia do środka oraz na górującą nad miastem katedralną dzwonnicę Giraldę. Gdy przyszedł czas na zwiedzanie, po pokonaniu ponad stumetrowej kolejki do kasy stanęliśmy przed wyborem biletu. Długo się nie zastanawialiśmy i zakupiliśmy najobszerniejszą, kosztującą 15 euro, ofertę ze zwiedzaniem dachu katedry.




We wnętrzu zachwyt wzbudza każdy jej zakamarek, piękne ołtarze i sklepienie, a wyobraźnię pobudza grobowiec Krzysztofa Kolumba. Katedra kryje w sobie całkiem spore patio, na którym rosną owocujące w tym czasie drzewka pomarańczowe. Po wspięciu się na Giraldę, pozwalającą spojrzeć na panoramę miasta z innej perspektywy, zostaliśmy oczarowani widokiem. Bardzo ciekawy okazał się również spacer po dachu świątyni. Daje on możliwość ciekawego spojrzenia na pobliski Alcazar poprzez kamienne łuki przyporowe. Katedra jest niekwestionowaną perłą Sevilli i cieszyliśmy nią oczy codziennie, nawet podczas kawiarnianej przerwy i degustacji sherry.




Bezpośrednią sąsiadką katedry pozostaje Alkazar położony po drugiej stronie placu wypełnionego uroczymi dorożkami. Konie nadają temu zakątkowi niesamowitego uroku. Po zakupie biletu kosztującego 11,5 euro przekroczyliśmy wrota miejsca, w którym między innymi w przeszłości podejmowano decyzje o zamorskich wyprawach Kolumba, czy Magellana. Szczególnie zdobna, mogąca być tematem ilustracji do księgi tysiąca i jednej nocy jest pałacowa część królewska. Jak wszędzie w Sevilli również na wewnętrznym placu Alkazaru oczy cieszą liczne drzewka pomarańczowe, które na tle kamiennych historycznych zabudowań są doskonałym tematem zdjęć.




Warto również odwiedzić najstarszą w Hiszpanii korridę, Plaza de Toros de la Real Maestranza de Caballería de Sevilla. Na mnie największe wrażenie zrobiła zewnętrzna fasada budynku, ale można również zobaczyć wnętrza oferujące bogatą wystawę poświęconą korridzie i historii areny oraz występujących na niej sławnych torreadorów. Wizyta na arenie również pozwala nieco wczuć się w atmosferę odbywających się tu przedstawień. Bilet wstępu kosztuje 8 euro.




Odmianą po spacerze na starówce jest Metropol Parasol, nowoczesna futurystyczna budowla wyglądająca jak gigantyczne drewniane grzyby. W jej podstawie znajdują się hale targowe, kawiarnie i restauracje, natomiast ponad ich kapeluszami rozciąga się taras widokowy. Koniecznie trzeba zobaczyć zarówno sam taras umożliwiający ciekawe, widokowe spojrzenie na miasto, jak i hale targowe, na których sprzedają nietuzinkowe, często nieznane, egzotyczne produkty. Koszt wstępu na taras widokowy to 3 euro.




Na romantyczny spacer bez zastanowienia mogę polecić średniowieczną dzielnicę żydowską kryjącą się pod nazwą Barrio de Santa Cruz. Wąskie brukowane uliczki, zaułki, średniowieczne mury i kamienice tworzą niepowtarzalny, klimatyczny nastrój. Atmosferę bez wątpienia podsyci wizyta w jednym z tradycyjnych barów tapas prowadzonych od lat w ramach rodzinnego interesu. Wystrój tych najstarszych jest niczym kalejdoskop jego historii, pozwalający cofnąć się w czasie. Obowiązkowym atrybutem każdego z nich jest wisząca nad barem iberyjska, dojrzewająca szynka jamón ibérico.




Nie sposób pominąć wizyty na Placu Hiszpańskim, o którego uroku stanowią półkoliste galerie zbudowane w 1929 roku z okazji wystawy iberyjsko-amerykańskiej. Dodatkowego uroku temu miejscu dodawał grajek uliczny, umilający czas muzyką w temperamentnym hiszpańskim tonie.




Po czterodniowej wizycie w Sevilli mogę gorąco polecić to miasto, jako cel kilkudniowej wycieczki. Ja na pewno tam wrócę, chociażby po to, żeby zobaczyć jedno z licznie oferowanych przedstawień tańca flamenco.

Wegetarianie w stolicy Andaluzji nie umrą z głodu, ale też nie wzniosą się na wyżyny kulinarne. Chcąc zjeść coś pysznego, a zarazem wegetariańskiego trzeba przejść szlakiem restauracji i prześledzić menu. Pod tym względem wizytę w mieście dedykowałbym miłośnikom frutti di mare, którzy mają spory wybór dań w większości restauracji.

Po czterech dniach wyruszyliśmy na podbój Andaluzji wypożyczając samochód na dworcu kolejowym Santa Justa, ale o tym w kolejnym poście.