niedziela, 23 lipca 2017

Szwajcaria Saksońska i Czeska – czarująca imponującymi formacjami skalnymi

15 - 18 czerwca 2017r.


Przedłużony czerwcowy weekend postanowiliśmy spędzić w Szwajcarii Saksońskiej i Czeskiej, która od dawna plątała się nam po głowach. Perspektywa szwendania się pomiędzy skałami z piaskowca przez wieki rzeźbionego siłami natury, zdobywania zamków i twierdz górujących nad okolicą oraz poznawania urokliwych miasteczek malowała przed nami wspaniały wyjazd pełen wrażeń. Przygotowania polegające na przeszukiwaniu czeluści internetu pozwoliły stworzyć listę bestselerów tego regionu, których nie mogliśmy pominąć podczas wyjazdu.
Na pierwszym miejscu umieściliśmy flagową atrakcję, czyli kamienny most Basteibrücke. Internetowa popularność przygotowała nas na rzesze turystów jakie spotkaliśmy na miejscu. Godziny szczytu autokarowych wycieczek warto spędzić na eksplorowaniu niezwykle malowniczych szlaków turystycznych wolnych od tłumów, a główną atrakcję, magnes przyciągający wszystkich do Bastei, pozostawić na koniec. Późnym popołudniem Basteibrücke nie nosił już śladów szturmu i w spokoju mogliśmy podziwiać kunszt i fantazje konstruktorów, którzy wpletli budowlę pomiędzy skały. O niezwykłym uroku i romantyzmie miejsca świadczy to, że przyciąga młode pary na fotograficzne sesje ślubne. Warto również poświęcić kilka minut na podziwianie bajkowych krajobrazów dostrzegalnych z licznych punktów widokowych. Do moich ulubionych należy ten z którego widać rzekę Elbę wijącą się u podnóża pionowych skał.




Kolejnego dnia zaplanowaliśmy dłuższą pętlę z początkiem i końcem w miejscowości Mezna, która dzięki wiejskiemu klimatowi i bardzo urokliwym domom słupowym już sama w sobie okazała się być niemałą atrakcją. Przydomowe zadbane ogródki dodawały uroku drewnianym domom tak charakterystycznym dla tego regionu. Po krótkim rekonesansie ruszyliśmy na szlak i podążając za zielonymi znakami zaczęliśmy schodzić w dół wijącą się ścieżką by zdobyć dno kanionu. Nad rzeczką przy skrzyżowaniu z żółtym szlakiem zgodnie z planem skręciliśmy w prawo i udaliśmy się w kierunku wskazującym Edmundova soutěskę. Zanim dotarliśmy do ukrytego pod tą nazwą spływu łódkami pokonaliśmy pieszy odcinek kanionu w którym wije się rzeka Kamenica. Zarówno droga piesza jak i wodna są wspaniałą przygodą podczas której co krok odkrywaliśmy fantastyczne kompozycje skał porośniętych mchami z wplecionymi w nie drzewami. Nawet w upalne dni wysokie, pionowe skalne ściany kanionu zapewniają na jego dnie przyjemny mikroklimat. W pewnym momencie kończy się pieszy szlak i chcąc kontynuować eksplorację kolejnych zakamarków i w rezultacie dotrzeć do miasteczka Hřensko zmuszeni jesteśmy do skorzystania ze zorganizowanego spływu. Flisak steruje łódką przy użyciu drewnianej żerdzi, którą odpycha się od kamienistego dna. Stara się uatrakcyjnić czas opowiadając legendy jak i podając interesujące informacje dotyczące kanionu. Po 20 minutowym spływie i dotarciu do przystani kontynuujemy spacer by natknąć się na przyjemną restaurację przyklejoną do skały. To świetna okazja, by na widokowym tarasie przy lampce wina podsumować ten etap wycieczki.




Po chwilowym odpoczynku zmieniamy kolor szlaku z żółtego na czerwony i ruszamy w kierunku Bramy Pravčickiej. Nie żałowaliśmy, że zrezygnowaliśmy z oferty podjechania dwóch przystanków turystycznym autobusem, ponieważ droga w cieniu drzew wypełniona konwersacją i wymianą dotychczasowych wrażeń minęła nam błyskawicznie i niepostrzeżenie. W pewnym momencie szlak skręca w las rozstając się z asfaltową drogą i samotnie wije się coraz to stromiej pod górę. Zakręt po zakręcie podchodzimy coraz to wyżej trawersując wzgórze na którym znajduje się kolejna atrakcja, hit tego regionu, czyli Brama Pravčicka. Ten piękny skalny łuk wyłania się nagle i niepostrzeżenie zaskakując swoim pięknem i monumentalnością. Ze ścieżki prowadzącej do przyklejonego do niego schroniska wygląda najbardziej okazale. Wszyscy którzy dotarli do tego miejsca zgodnie starają się utrwalić ten przepiękny obrazek. Jeszce kilka kroków i docieramy do stylowego schroniska, gdzie warunkiem przekroczenia bramki prowadzącej na teren atrakcji jest wykupienie biletu za 75 koron. Ta niewielka opłata otwiera przed nami sieć ścieżek prowadzących do zjawiskowych punktów widokowych z których mogliśmy się cieszyć panoramą całej okolicy jak i pobliskich skał. Po nasyceniu oczu i duszy krajobrazami Szwajcarii Saksońskiej i Czeskiej ruszyliśmy w dalszą drogę do Mezny. Szlak w dół nie był już tak stromy ale dłuższy, ocierał się o pionowe, kunsztownie wyrzeźbione siłami natury skały. W takich cudownych okolicznościach dotarliśmy do Mezny zamykając zaplanowaną pętlę.




Region ten w swoim bogactwie oferuje turystom również zamki, baszty i twierdze. My wybraliśmy zamek Stolpen, ponieważ zaciekawiła nas jego historia, a właściwie losy hrabiny Cosel czyli Anny Constantii von Brockdorf, która była w nim więziona 49 lat przez Augusta II Mocnego. Po wejściu na zamkowe wieże można podziwiać okoliczne pola, miasteczka i cieszyć oko sielankowymi krajobrazami mogącymi zadowolić najwybredniejszych pejzażystów.




Nie mogliśmy również ominąć twierdzy Königstein , która góruje nad okolicą imponując swoją potęgą. Biorąc pod uwagę jej ogrom i usytuowanie na pionowych skałach nie dziwi fakt, że nigdy nie została zdobyta. Dopiero po obejściu murów wkoło zdajemy sobie sprawę z tego, jak jest rozległa. W czasach swojej świetności stanowiła w pełni wystarczalny garnizon wojskowy mogący bronić się w nieskończoność. Na jej terenie znajdowała się największa beczka na wino o pojemności 238 000 litrów, która zaspokajała apetyt na ten trunek ówczesnego władcy Augusta Mocnego. Mieliśmy szczęście trafić na zlot bractw rycerskich. W różnych rejonach twierdzy w rozbitych obozach toczyło się średniowieczne życie. Uczestnicy pod każdym względem dbając o najmniejsze szczegóły starali się przenieść w czasie.
Racząc się winem w restauracji zauważyliśmy spore poruszenie, a następnie huk wystrzałów. Natychmiast udaliśmy się na główny dziedziniec i zauważyliśmy, że odbywa się tam pełna rozmachu i zaciętości bitwa. Zaangażowanie uczestników i determinacja w walce były tak duże, że widzowie również zostali oderwani od rzeczywistości i porwani w podróż w czasie.





Niemiecka część Szwajcarii Saksońskiej obfituje w urokliwe, zadbane, a wręcz dopieszczone miasteczka, po których nieśpieszne szwendanie się również może sprawić niemało przyjemności. My trafiliśmy do Pirny i Bad Schandau.
Czechy również mogą się pochwalić nietuzinkowymi miasteczkami takimi jak wciśnięte w skały, pełne restauracyjek Hřensko. Cóż z tego, skoro zostało zupełnie zeszpecone przez kwitnący tu biznes. Po jednej stronie niekończący się szereg straganów z gipsowymi krasnalami, sarenkami i innymi tworami wyobraźni przeznaczonymi do przydomowych ogródków, a po drugiej obozowisko straganów prowadzonych przez Azjatów w stylu „wszystko po 5 złotych”. Nie potrafię zrozumieć kto dopuścił do obniżenia wartości estetycznych urokliwego Hřenska. Uważam że na wszystko jest miejsce i czas przy zachowaniu dobrego gustu.
Nie byłbym sprawiedliwy, gdybym nie wspomniał, że okoliczne czeskie wioski obfitujące w słupowe domy również nas zachwycały i uatrakcyjniały nasz pobyt.




Na bazę noclegową tego weekendowego wyjazdu wybraliśmy pensjonat „U Forta” w miejscowości Mezna. Lista superlatyw pod jego adresem jest długa, a zacznę od położenia w samym sercu Czeskiej Szwajcarii dającego możliwość licznych, niezwykle atrakcyjnych pieszych wycieczek. Restauracja oferuje dobre jedzenie, ładnie podane przez miłą obsługę. Nie bez znaczenia jest fakt, że w recepcji można zaopatrzyć się w mapy i foldery prezentujące okoliczne atrakcje. Zagubieni lub pozbawieni inicjatywy własnej mogą nawet wykupić zorganizowane wycieczki po okolicy. Nocleg w jednym z piętrowych domków również spełnił nasze oczekiwania poza jednym drobiazgiem, pościelą. W tej klasie obiektu i za tą cenę nie powinna być wykonana z kory, która spełnia standardy jedynie schronisk młodzieżowych. Taki wydawałoby się drobiazg, a popsuł ogólne bardzo dobre wrażenie.


Wracając do domu nadłożyliśmy nieco kilometrów, aby zobaczyć atrakcję o nazwie „Panska Skala” Pod tym zagadkowym określeniem kryje się bazaltowa skała charakteryzująca się strukturą pięciobocznych niezwykle regularnych słupów. Wspinając się na bazaltowe półki po raz kolejny wychodziłem z podziwu nad niczym nie ograniczoną fantazją matki natury. Miejsce to doskonale nadaje się na krótką przerwę w podróży.





Szwajcaria Czeska i Saksońska ma bardzo wiele do zaoferowania turystom. Cztery dni wystarczą zaledwie na zakosztowanie dostępnych atrakcji w pigułce. Chcąc zgłębić ten region potrzeba dużo więcej czasu.