31 lipca - 14 sierpnia 2014r.
Kierując się fascynacją Wysp Kanaryjskich, zachwytem nad
wulkanicznymi krajobrazami, urokiem miast, miasteczek i wiosek postanowiliśmy
zwiedzić Teneryfę. W okresie letnim na wyspie tej, niezwykle popularnej wśród
turystów, nie można liczyć na pustki w kurortach nadmorskich i głównych
atrakcjach turystycznych, niemniej jednak wypożyczając samochód bez trudu
znajdziemy miejsca będące oazą spokoju. W licznych bodegach poznamy technologię
wytwarzania wina i oddamy się degustacji lokalnych produktów. Orzeźwiająca
kąpiel w wodach Atlantyku będzie wspaniałą odmianą spacerów po wulkanicznych
bezkresach Parku Narodowego Teide. Spotkanie z delfinami ucieszy wszystkich
miłośników przyrody i kontaktów ze zwierzętami.
Park Narodowy Teide – sztandarowa atrakcja wyspy ze szczytem
wulkanicznym Pico del Teide uwidocznionym na większości pocztówek bez wątpienia
zasługuje na to, aby to właśnie od niego zacząć opis. Najważniejsza, praktyczna
informacja przydatna zwiedzającym jest taka, że w sezonie letnim kolejka linowa
wjeżdżająca na szczyt Piko del Teide jest oblegana przez turystów. Środkiem
zaradczym na wielogodzinne stanie w kolejce jest wczesna pobudka, szybkie
śniadanko i pojawienie się przed kasami około godziny 8:00. Tak właśnie
zrobiliśmy i wjechaliśmy na szczyt z biegu. Po powrocie kolejka do wagoników
wiła się jak norweska Droga Troli, a przyjeżdżający parkowali swoje samochody
na bardzo odległych parkingach. Na górnej stacji mamy do dyspozycji trzy
ścieżki. Jedna prowadząca na szczyt wulkanu wymaga pozwolenia, natomiast dwie
pozostałe są ogólno dostępne i okalają wierzchołek. Spacer nimi jest przyjemny,
łatwy i dostarcza niesamowitych wrażeń. Widok zapiera dech w piersiach i
wyzwala nieodpartą potrzebę uwiecznienia go na zdjęciach. Podziwiać możemy
ogrom zalanych przez lawę terenów. Park Narodowy Teide to nie tylko sam
wierzchołek tego wulkanu. Niesamowitych wrażeń dostarczy nam spacer po licznych
ścieżkach odchodzących z przydrożnych parkingów i wijących się po całym terenie.
Taki spacer daje szansę na oderwanie się od masowej turystyki skupionej głównie
wokół Pico del Teide i zakosztowanie samotnego kontaktu z tą surową przyrodą.
Atrakcja obowiązkowa.
Wąwóz Masca na zachodzie Teneryfy i towarzyszące trekkingowi
wrażenia bez wątpienia warte są wylania
tych kilku kropel potu. Bazę do wyjścia na ten forsowny spacer stanowi górska
wioska o tej samej nazwie. Na wstępie dość strome zejście pomiędzy kwitnącymi
agawami prowadzi nas do wejścia do wąwozu, by następnie meandrować pomiędzy
stromymi skalnymi ścianami. Co kilkadziesiąt kroków zatrzymujemy się by
podziwiać formacje wyrzeźbione przez siły natury. Po kilku kilometrach
dochodzimy do zatoki, gdzie nic, nawet brak kąpielówek nie jest nas w stanie
powstrzymać przed relaksującą kąpielą. Tutaj dla większości zorganizowanych
wycieczkowiczów kończy się spacer, ponieważ przesiadają się na wodne taksówki i
płyną do portu, a następnie jadą do hotelu. Niestety nie dla nas, którzy
pozostawiliśmy samochód w wiosce Masca. Usiłując znaleźć plusy ukryte w
konieczność powrotu przez wąwóz pod prąd zauważam, że z odwrotnej perspektywy
można dostrzec wiele nowych zachwycających obrazków. Po powrocie w jednym z
lokalnych barów delektujemy się sokami ze świeżo wyciśniętych owoców.
Satysfakcja z wycieczki podwójna.
Los Gigantes – bajeczne pionowe klify zanurzające się w
oceanie, których piękno podziwiać możemy z plaży w Puerto de Santiago lub z
rejsu widokowego wzdłuż wybrzeża. Plaża nie należy do najpiękniejszych,
niemniej jednak wspaniałych widoków na Los Gigantes nie można jej odmówić.
Najlepszym rozwiązaniem umożliwiającym
całościowe podziwianie klifów jest rejs wzdłuż wybrzeża rozpoczynający się w
porcie Puerto de Santiago. Podczas rejsu dodatkową atrakcję stanowią delfiny
baraszkujące beztrosko w oceanie. Właśnie z powodu przepięknych widoków na
klify Los Gigantes jako bazę noclegową wybraliśmy hotel Barcelo Santiago. Z
okien pokoi hotelowych i tarasu rozpościera się wspaniały widok na strome
wybrzeże.
Góry Anaga to przeciwległy kraniec wyspy gwarantujący
odpoczynek od zgiełku, masowej turystyki i komercjalizacji. Po minięciu San
Cristobal de La Laguna pustoszeją drogi i krajobraz staje się dziki, surowy,
chłodny i niedostępny. Właśnie w górach Anaga możemy podziwiać pierwotny las
laurisilva unikatowy na skalę europejską. Błądząc po zakamarkach i górzystych
drogach docieramy do fantastycznych bezludnych punktów widokowych w których
można zatrzymać czas i zachwycać się cudownymi widokami na ocean rozbijający
się o dzikie wybrzeże. W tym miejscu naprawdę warto uspokoić wewnętrzne koło
zamachowe napędzające nas do biegnięcia przez życie. Na tym surowym wybrzeżu
można znaleźć ustronne plaże ukryte pomiędzy stromymi, skalistymi klifami z
widokiem na wulkaniczne wysepki wyrastające z oceanu. W tym miejscu nie sposób
przeoczyć potęgi sił natury.
Punta de Teno – ten koniec świata odizolowany górami od
pozostałej części Teneryfy zapewnia spokój i ustronie. Na przylądek prowadzi
tylko jedna wąska droga nad przepaścią która na wszelkich mapach jest wyłączona
z ruchu. Na około dziesięć kilometrów przed celem wielka tablica informacyjna
ostrzega, iż kontynuacja jazdy jest skrajnie niebezpieczna i odbywa się na
własne ryzyko. Dodatkowo przekroczenie owego punktu wyłącza wszelką
odpowiedzialność ubezpieczyciela. Nie należę do szczególnie strachliwych, lecz
poruszanie się wypożyczonym, samochodem skłoniło mnie do przemyślenia
kontynuowania jazdy. Podczas szacowania ryzyka uszkodzenia samochodu przez
spadające głazy widziałem kilka samochodów, które po odbiciu się od żółtej,
ostrzegawczej tablicy pokornie zawracały rezygnując z dalszej eksploracji. Na
szczęście wygrała ciekawość świata i nie ukrywając z przyśpieszonym tętnem,
wstrzymując oddech przemykaliśmy pod wiszącymi skałami i przez surowy, złowrogi
tunel. Po dotarciu na miejsce w samotności mogliśmy cieszyć się spektakularnymi
widokami pionowych skał wpadających prosto do morza, pustych przestrzeni i
sukulentów.
Teneryfa słynie z Loro Parque, postanowiliśmy więc nie
omijać tej atrakcji. Zderzyliśmy się tam z tłumem turystów, pomimo tego
twierdzę, że warto było. Pokazy tresowanych fok, delfinów i potężnych orek robi
wrażenie i dowodzi inteligencji tych pięknych zwierząt. Nie można oprzeć się
odczuciu, że orki oblewają gapiów tonami wody z frajdą i zaangażowaniem.
Potężna woliera z ptakami, którą ogląda się od środka to coś nowego,
pozwalającego na bezpośredni kontakt z bajecznie kolorowymi papugami. Na tą
atrakcję trzeba przewidzieć cały dzień.
Miasteczka takie jak Icod De Los Vinos, Puerto De La Cruz,
La Orotava, San Cristobal La Laguna, Garachico to perełki Teneryfy po których
warto niespiesznie pospacerować, napić się soku w kawiarence i przyjrzeć
tutejszej architekturze.
Na Teneryfie zaliczyłem pierwszą zagraniczną kolizją, na szczęście z
winy miłych Hiszpanek. Wystarczyła wymiana podpisów na oświadczeniu i
rozstaliśmy się z uśmiechami na twarzach. Na górskich serpentynach nie trudno o
subtelnego całusa chłodnicami.
kilka zdjęć na koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do wyrażania swoich spostrzeżeń i emocji poprzez komentowanie postów, a za wszelkie wpisy serdecznie dziękuję. Pozdrawiam czytelników i wszystkim życzę fascynujących podróży.